Leonardo da Vinci był przede wszystkim czołowym myślicielem oraz artystą renesansowym, filozofem, matematykiem, muzykiem, wynalazcą (mechanikiem). Znamy go jednak przede wszystkim z malarstwa, architektury i studiowana anatomii. Nie sposób wymienić wszystkich dziedzin, którym poświęcał życie – kierowała nim przede wszystkim ciekawość, podążał jej śladami nie bacząc na jakiekolwiek ryzyko (zachęcamy do zapoznania się za okresem, krótkich rządów Savonaroli we Florencji).
Wielkie ambicje człowieka renesansu
Leonarda ciekawiło wszystko, jednak sen z powiek spędzało mu przez całe życie marzenie o lataniu, wzniesieniu człowieka w przestworza. Jego wynalazki, co potwierdziły współczesne badania w większej mierze okazywały funkcjonalne – co udowodniły rekonstrukcje choćby czołgu, skafandra do nurkowania, spadochronu i wielu innych. Dla takiego człowieka doba musiała być zdecydowanie za krótka nawet przy najhojniejszych mecenasach jego przedsięwzięć.
Przestrzeń dla Mistrza
Wyobraź sobie pracownię Leonarda da Vinci. Trudne? Zważywszy na fakt jak wieloma dziedzinami się zajmował wydaje się to niewykonalne a przynajmniej niewyobrażalnie trudne – nawet największe komnaty, które gościły Mistrza (nierzadko wraz z terminującymi u niego uczniami) miały swoje ograniczenia. Rozsądnym wydaje się założenie, że miejsca dla tak tęgiego umysłu musiało w końcu zawsze braknąć ze względu na piętrzącą się ilość stronnic projektów, szkiców, narzędzi a wreszcie samych medium z pomocą których tworzył.
Rozważania na temat snu
Mistrz okazał się rewolucjonistą w jeszcze jednej kwestii, opracował był własną metodę snu, dostosowaną do własnej aktywności dobowej. Co ciekawe, zagadnienie snu polifazowego, którego prekursorem był Leonardo znalazło rzeszę entuzjastów dopiero w wieku XX., z nastaniem I Wojny Światowej.
Na czym polegała jednak sztuczka Mistrza? Otóż zrezygnował z jednego, trwałego snu do jakiego przystosował się nasz organizm przez setki tysięcy lat ewolucji na rzecz snu dzielonego interwałami. Leonardo podzielił dobę na godziny pracy, które przedzielił przerwami na krótkie drzemki. W ten sposób Mistrz pracował i sypiał cyklicznie podczas doby.
Współcześni lekarze po dziś dzień spierają się o zasadność snu polifazowego, którego metoda może przynosić tyle samo zalet ile wad.
Liczy się bowiem nie tylko ilość snu ale przede wszystkim jego jakość. Otóż bez odpowiednich warunków oraz czasu, nie jesteśmy w stanie w naturalny i sprawny sposób odbyć wszystkich faz snu które prowadzą do owej najważniejszej – fazy REM która trwa raptem 10-15 minut dla jednego cyklu snu (!), kiedy to nasz mózg, wciąż bardzo aktywnie ale jednak najefektywniej wypoczywa.
Wypoczynek na wagę złota
Niedobór snu w bezpośredni sposób przekłada się na nasze samopoczucie ale i zdrowie ogółem – ma bezpośredni wpływ na działanie układu immunologicznego, innymi słowy łatwiej chorujemy.
Stajemy się mniej efektywni w tym z czym przychodzi nam się borykać na co dzień, przeżywamy wahania nastrojów, łatwiej zapadamy na depresję a wreszcie (co przestrogą zwłaszcza dla kierowców) – już po dwóch dobach pozbawionych snu, nasz mózg zaczyna nam serwować zestaw podobnych dolegliwości jakie moglibyśmy przyrównać do efektów spożycia solidnej porcji alkoholu. To właśnie podczas fazy REM, którą odbywamy podczas wysokiej jakości snu, nasz mózg jest w stanie zarejestrować czy też utrwalić w naszej pamięci przeżycia, nabytą wiedzę – ogółem przyswojoną za dnia potężną porcję informacji.
Podobnie jak o higienie pracy oraz posiłków powinniśmy pamiętać o higienie snu. Zdarza Ci się zarywać noce w pracy, odbywać szybkie drzemki w biurze? Czas zadbać o siebie.
Nowoczesne narożniki z przymrużeniem oka
Nie trudno wyobrazić sobie jakim ułatwieniem w życiu Leonarda da Vinci byłoby gdyby przyszło mu żyć w czasach smartsofy takiej jak narożnik smart SAM lub smart PAT. Ustawiając taki mebel w swojej pracowni znacznie poprawiłby jakość swoich częstych i krótkich drzemek – w kilku ruchach przemieniając swój narożnik w wygodne łóżko, bądź kiedy przyszłoby mu szkicować najbardziej znany uśmiech w historii malarstwa prosząc modelkę o spoczęcie na smartsofie-szezlongu.
Taki mebel sprawdziłby się tym bardziej podczas niezapowiedzianego buisness-meetingu tj. wizytacji mecenasa Medyceusza doglądającego swojej inwestycji. Mistrz mógłby z powodzeniem jednym płynnym ruchem schować swój nieład artystyczny do sprytnego schowka na pościel by poprosić władcę Florencji o wygodne zajęcie miejsca na meblu tak sprytnie zaprojektowanym, będącym syntezą klasyki jak i nowoczesności. Jak sądzicie, czy nasz Smart SAM znalazłby uznanie w oku największego umysłu renesansu i największego artysty wszechczasów?